Dylan
Wspólnie przyjrzeliśmy się znalezionej mapie. W sumie ja tylko rzuciłem na nią okiem bo nie znam się na tym zupełnie. Brandon wziął to zadanie na siebie i mogliśmy wreszcie kończyć tą grę. Nie powiem, czułem lekkie podekscytowanie bo to coś nietypowego w moim nieciekawym życiu. Wyszliśmy z budynku i przechodziliśmy kolejnymi uliczkami z każdym krokiem przyspieszając. Dotarliśmy do muzeum sztuki współczesnej. Zaskoczyła mnie, przyznaję. Z lekkim zdziwieniem na twarzy udaliśmy się na poszukiwanie rozwiązania zagadki. Brandon oczywiście próbował wejść do środka bez kupowania biletu ale kiedy zobaczył dwóch barczystych ochroniarzy przy wejściu mina mu zrzedła. Miałem nadzieję, że kasa która poszła na bilety była tego warta. W muzeum jak się okazało było kilka dużych sal wypełnionych ludźmi zachwycającymi się dziwnymi rzeczami. Podeszliśmy do dzieła przy którym tłumy były największe. Powinienem pewnie okazywać zachwyt jak pani w futrze obok mnie ale jak tu zachwycać się serem z przyklejonym pasmem włosów. Och i karteczką obok. Dobrze, że wystawa nie jest za szybą. Trzeba było tylko odwrócić uwagę tych ludzi. Zostawiłem to zadanie Brandonowi.
Brandon
Eh nie ma to jak bycie w centrum zainteresowania. Ustaliliśmy z chłopakami szczegóły i poszedłem robić widowisko.-Ej, przepraszam czy nikt z was nie widział tu bomby? Gdzieś mi się zgubiła...- powiedziałem niczym doświadczony terrorysta. Ludzie zaczęli w panice ewakuować się do drzwi a mój kolega mógł zając się karteczką. Nie pomyślałem tylko co zrobię jak ci barczyści goście z ochrony. Rzuciłem się do ucieczki . Dobrze, że w muzeum było jeszcze trochę tłumu udającego się do drzwi, bo mogłem przecisnąć się przed szeroką panią w starszym wieku i dzięki temu dodać sobie kilka sekund. Wbiegłem w drugą uliczkę od muzeum, a w jej połowie skręciłem w kolejną. Przebiegłem obok piekarni, czując jak burczy mi w brzuchu. Skręciłem w stronę jakiegoś osiedla, bo wydawało mi się, że tam mnie nie znajdą. Przechodząc pomiędzy blokami zaczepiło mnie kilku dresów. Kolejna milutka sytuacja. Nie wiem jakim sposobem ale w końcu dali mi spokój i mogłem iść dalej, jednak nerwowo oglądałem się za siebie. W sumie nie miałem pojęcia gdzie jestem. Poszedłem do sklepu spożywczego spytać się o drogę i przy okazji kupić jakąś drożdżówkę z serem. Znając już drogę, dotarłem do najbliższego telefonu. Wrzuciłem monetę i wybrałem numer Dylana.
Umówiliśmy się w pobliskim do mojego miejsca pobytu parku. Byłem przed nimi, więc mogłem w spokoju jeść drożdżówkę i obserwować otoczenie. Nagle zobaczyłem po drugiej stronie ulicy coś dziwnego. Stały tam wszystkie trzy dziewczyny śmiejąc się w najlepsze. Zdenerwowany poszedłem do nich.
-Co to ma znaczyć ?
-Oj co tam, nie domyśliłeś się jeszcze? Taki niewinny żarcik. - powiedziała jak gdyby nigdy nic Jeny.
I oto rozdział. Kolejny to niestety epilog, czyli wychodzi na to, że historia ma się kupić końcowi. Ale, mam dla was zdjęcie sera z opowiadania:
Cieszcie oczy sztuką ;)
Hahaha śmieszny ten ser :D
OdpowiedzUsuńhttp://frazeologizmastrall.blogspot.com/